Ja poszedłem trochę dalej, niż myśleli koledzy
Widziałem tłum przed sceną, co k*rwa przyszedł dla mnie
Nie raz o tym myślałem czy któryś we mnie wierzy
Czy może chodzi o to, bym rzucił coś o pannie
Poszedłem trochę dalej, niż myśleli rodzice
Jak przywiozłem parę stów to klapki z oczu spadły,
Musiałbyś ich posłuchać, gdy widzieli, że ćwiczę
Choćbym nie wiem, co zdobył - nie ucieknę od prawdy
Poszedłem trochę dalej, niż myślały te laski
Za uśmiech, których kiedyś mógłbym wyrzec się kumpli
Na bitwach mógłbym, k*rwa przeprowadzić tam casting
I zamiast o powody spytać wprost - czy się k*rwi
Poszedłem trochę dalej, niż myśleli raperzy
Ci w ch*j śmieszni raperzy z fanpagem dla znajomych
Nawet weź k*rwa nie myśl, że dzisiaj mi zależy
Żeby mieć od nich kwity czy być przez nich chwalonym
Siema, jestem Filipek - ambiwalentny dzieciak
Mam rozj*baną rękę i ludzi w każdym mieście
Jak chcesz mi coś zarzucić to weź się k*rwa nie czai
Nie jestem z tych kolejnych, co złapią bombę na wejście
Siema, jestem Filipek - ambiwalentny dzieciak
Mam rozj*baną rękę i ludzi w każdym mieście
Jak chcesz mi coś zarzucić to weź się k*rwa nie czai
Nie jestem z tych kolejnych, co złapią bombę na wejście
Nie dorosną mi do pięt lamusy z ojca hajsem
Jeżdżący po Europie tatuś kupi im szansę
Mi tatuś nic nie kupi, nie pozwoli mi honor
I chyba jesteś głupi, jak nie wierzysz, że słono
Zapłaciłem za warsztat, siebie, pewność
Twych kumpli na cypherku to mógłbym wszystkich jebnąć
I żebyś k*rwa słyszał - mam w ch*ju ich podwórko
Kogo reprezentują, czy mają się za bóstwo
Poznałem twych idoli, choć da nich jestem nikim
To nie ja, ale oni mają wciąż czasowniki,
Populizm na t-shirtach i wyświechtane frazy
Kiszą kopę w kopertach wręczone od gimbazy
J*bać wciąż te Labele, ich konkursy na support
Których jedynym celem jest danie szansy łakom
Trochę się wykuruje i znów ich poustawiam
Taką już mam naturę, paru mówi, że wada
Siema, jestem Filipek - ambiwalentny dzieciak
Mam rozj*baną rękę i ludzi w każdym mieście
Jak chcesz mi coś zarzucić to weź się k*rwa nie czai
Nie jestem z tych kolejnych, co złapią bombę na wejście
Siema, jestem Filipek - ambiwalentny dzieciak
Mam rozj*baną rękę i ludzi w każdym mieście
Jak chcesz mi coś zarzucić to weź się k*rwa nie czai
Nie jestem z tych kolejnych, co złapią bombę na wejście
Sprawdź moją wiarygodność na battle'ach czy przed klubem
Nawet nie zdążysz dotknąć mnie, idę na stówę
Widziałem w ch*j kozaków, każdy z nich patrzył w przyszłość
Pewnych tyko na tracku, bo w życiu im nie wyszło
Bo trzeba skończyć szkołę, a nie tylko chlać browar
Woleli dać się życiu, na końcu naprostować
Obiecałem to sobie, nie skończę tak jak ci
Co zmarnowali lata i nie liczyli dni
To wciąż jest martwa strefa, w sierpniu se powiedziałem
Że musiałbym mieć niefart marnując taki talent
Nie płaczę za dziewczyną, nie wyciągam z niej, z szuflad
Nie wiążę się do imion, jedynie czasem wk*rwiam
Że pustym śmiechem witam wspomnienia i nazwiska
Każdej, która niedawno była mi chyba bliska
Musiałem skończyć z piłką - to j*bane katharsis
Widocznie nie każdemu pisany jest byt gwiazdy
To nie ból, jak u Małpy, bo proszki wchodzą dobrze
Może mnie poskładają tak, jak ja kilka tych zwrotek
Muszę być k*rwa twardy, a jak przyjdą dni gorsze
Roześmiać się im w mordę
A potem umrzeć młodo, jak Jimson, nie chcę żyć długo
W świecie, gdzie konsumpcjonizm ciągle sprawuje urząd
Pospełniać parę planów, w sumie to długa bajka
Zdążę o niej napomknąć jeszcze k*rwa w kawałkach
Siema, jestem Filipek - ambiwalentny dzieciak
Mam rozj*baną rękę i ludzi w każdym mieście
Jak chcesz mi coś zarzucić to weź się k*rwa nie czai
Nie jestem z tych kolejnych, co złapią bombę na wejście
Siema, jestem Filipek - ambiwalentny dzieciak
Mam rozj*baną rękę i ludzi w każdym mieście
Jak chcesz mi coś zarzucić to weź się k*rwa nie czai
Nie jestem z tych kolejnych, co złapią bombę na wejście