menu-iconlogo
logo

Z górki na wykopy

logo
Testi
Co za bit

Niektóre pizdy myślą, że odkryły złoża ropy

Szybko lecą ryjem prosto z górki na wykopy

Wystawiają fakturki, rozpierdalają gabloty

Mają niesmaczne stosunki, to nie orły a nieloty

Zapamiętaj młody, chuj z jakiej nory pochodzisz

Z bogactwa, czy z biedoty, każdy może się spierdolić

I nieważne jaka szlachta leci z górki na wykopy

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Nie moje warunki, więc nie znajdziesz takiej kwoty

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Wolę dolne półki jak mam być obok hołoty

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Nie masz twardej dupy, bo cię ominęły schody

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Wasze twarze to perfumy, Polacy jesteście dumni?

Całe wasze pasmo kur to jebany szczyt chujni

Szum nie dla oka sensacje, a świnie ryją

Bu, skurwysyny, przez was biedni nie przytyją

Ziomal nie chciał nosić teczki, dziś nakurwia przy asfalcie

Nikt kurwa nie jęczy i docenia jak najbardziej

Ty jak pracy nie szanujesz, lecisz z górki na wykopy

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Po co adresujesz widokówki do ślepoty

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Twoje szlachetne kamienie to jest węgiel od piechoty

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Nie zawsze jest z górki, bo ziemia robi obroty

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

No, no, ładnie świecisz, pokaż światu swoją pensję

Tylko twój talerzyk kopsnij na Wielką Orkiestrę

Z górki na wykopy, fonik buja w rytm

I nawet nie ściągaj plomby, bo przejścia walą na ryj

Nakręcają młyn, żadnej anegdoty w tym

Się ścigają, a ja w tył, mam powody, to mam rym

Z górki na wykopy, po bójki za szklankę wody

Ze szkatułki i na szkody, do spółki moje ziomy

Zatrute jagody, pocałunki i rozwody

Gdzie jaszczurki epizody, ze stresu białe brody

Z górki na wykopy, w górę długi, brak wygody

Lecisz w kulki bez ugody, to nie jaskółki a wrony

Z górki na wykopy, niezły burdel tu się szerzy

Ty się nie bój o kulturę, bo na wymarciu raperzy

Z górki na wykopy i całe życie tak w koło

Klękajcie narody jak odpuścisz, bo za stromo

Z górki na wykopy, ja bym wybrał małe wzgórze

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Mam wysokie tętno przy niskiej temperaturze

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Wyjebane jak daleko tempo wspinaczka w kapturze

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Wierzchołek to niebo, zostańcie ze mną na górze

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Info na ulicę jak CJ siedzi za topy

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Życie bez powtórki, ryjem z górki na wykopy

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Ze szczytu się spada, najpierw trzeba się tam wdrapać

Wielu myśli o sobie, że jest wielki fifa-rafa

Dopóki nie pozna tych mrocznych sekretów

Okaże się, że skóra nie jest zbroją, kevlar z dresów

Nie chroni, przepuszcza ostrza i kule

Dlatego numer jeden szybko zmienia się, nie czujesz

Nic w pierwszej chwili, zaraz kurewsko pali

Markowe ciuchy całe we krwi uplamił

Splendor i sława kontra psy, przesłuchania

Niech się wszyscy boją, więc trzeba się wykazać

Pobicia, tortury, chlasta muszą przecież bulić

Najłatwiej złodziei, bo nie walą na psy z dupy

I koło się zamyka, wrogów więcej chce go dopaść

Przyczajka, wystawka pod tą mordę i dojazd

Ja się nie wychylam, kto ma latać to już lata

Chcesz spróbować swoich sił, chodź do mego świata

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz

Lecisz, lecisz, lecisz, lecisz