menu-iconlogo
huatong
huatong
so-ugly-kid-so-cover-image

Ugly Kid Słoń

Słońhuatong
onlyplayinghuatong
Testi
Registrazioni
Czasem wpadam w trans, piszę i nie mogę przestać

Czasem gapię się w ekran, jakbym czekał na respawn

Choć nie lecę jak Tech N9ne, umiem zgwałcić mic

Ta cała bitwa o OLiS śmieszy jak martwy klaun

Nadal mam własny świat, nie jestem więźniem opinii

Chociaż od dziecka mnie wszyscy porównywali do innych

"Wojtek jest dziwny, on kiedyś coś wysadzi jak Arab"

Tak wiele dzieci nie mogło się ze mną w szkole zadawać (hy-hy-hy)

Zryta bania, wybijanie szyb w oknach

Zbyt świetlnej przyszłości mi nie wróżyła wyrocznia

Ze szkoły uciekałem, żeby w krzakach pić browca

Zaliczyłem więcej kibli niż pośladki tirowca

Czarna owca, darcie mordy, rozpierdol

Chciałem agresją zaznaczyć na świecie swoją obecność

Ten cały stres i samotność mnie niszczyły od wewnątrz

Pamiętam ból brzucha z nerwów jakbym łykał Domestos

W domu było też średnio, starsi w pracy zazwyczaj

A jak już byli, to serio darliśmy japy jak Lipa

Starszy brat poszedł w dance, z flaszką tańczył walczyka

Pamiętam posępny zgrzyt jebanej bramy w Charcicach (oh)

On to ja, ja to on, wkurwiony szczon

Przez całe życie szarpani setkami rąk

I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą

A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą

On to ja, ja to on, wkurwiony szczon

Przez całe życie szarpani setkami rąk

I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą

A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą

Piąta rano, przystanek, jadę na szóstą do tyry

Myśli zepsute niczym powietrze wewnątrz mogiły

Wokół kominy jak betonowe posągi bożków

Czas ciągnął się wolno jak ślimak sunąc po ostrzu

W środku czuję chłód, jakąś ponurą pustkę

Nie mówię o tym nikomu, na twarz zakładam uśmiech

Widzę jak kumple spełniają się i łapią wiatr w żagle

A ja się któryś rok z rzędu miotam jak w bagnie (oh)

Chcesz znać prawdę? Siadło mi mordo

Depresja jest jak jaskra, nagle tracisz widoczność

Walka z insomnią, niepokój z powiek sen spędza

Przez cały czas się czułem jak zjebany egzemplarz

Zapijam antydepresanty drinkiem z kufla

Marny żołd wciągam przez zwiniętą dyszkę z lustra

Niszczę mózg, mam ciężki lot, a we łbie kankan

O mały włos nie wskoczyłem po tym rejsie w kaftan (agh)

Nie chcę gadać jakichś smutnych banałów

Każdego z nas mrok czasami otula jak całun

W pokoju pełnym plakatów siedział wkurwiony smarkacz

Który nie mógł przestać pisać zawsze, kiedy w trans wpadł

On to ja, ja to on, wkurwiony szczon

Przez całe życie szarpani setkami rąk

I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą

A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą

On to ja, ja to on, wkurwiony szczon

Przez całe życie szarpani setkami rąk

I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą

A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą

Altro da Słoń

Guarda Tuttologo