menu-iconlogo
logo

BLIZNY

logo
Letra
Mhm, Friz

Miałeś być z nami, a wolałeś zaćpać talent

Jedna z wielu spraw, którym ciężko było sprostać (ciężko było sprostać)

By zajebać mój, nafaszeruj mnie metalem

Mam za wiele strat, przez to nie mogę się poddać (nie mogę się poddać)

Pozmieniał nas świat, i to chyba jest normalne

Każdy wybrał to czemu naprawdę chciał się oddać (chciał się oddać)

Zaczęliśmy z planem, do zrobienia parę zmian

Czy to moja wina, że nie umiem rezygnować

Kiedyś mnie ignorowali, dzisiaj proszą mnie o zdjęcie

Czasem patrzą na nas jak na obraz psychopatów (obraz psychopatów)

Kiedyś mnie ignorowali, dzisiaj przejdą obojętnie

Pako to nie kot, a tygrys, mam za dużo pasów (mam za dużo pasów)

Pochodzę z południa, z miejsca gdzie każdy chce więcej

Dobrze że znam ludzi którzy mają spory zasób (mają spory zasób)

Nie byłem doktorem, nigdy nie byłem pacjentem

Mimo plomby w telefonie nie brakuje mi kontaktu

Z nikim nie chcę gadać, wszystko przekładam na mic'a

Wjebany do kanału, znam już wszystkie chemikalia (okej)

Myśli w mojej głowie rozjebane jak mozaika

Znamy brudne zimne miejsca bez żadnych promieni światła

Coraz bardziej pojebany, im głębiej wejdę do bagna

Kurwa nie ma takiej rzeczy, co była by tego warta

Każdy ma swoje demony, ja moje trzymam na barkach

Nigdy nie skończę jak oni, wbity za kratami Arkham

Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem (jest doktorem)

Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole (dole)

Paki zostawiły zyski, ogrom wrogów, paranoje (noje)

Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie

Nie wszystko co robiłem to było do końca dobre (dobre)

Wszystko co robiłem, to zawsze wracało do mnie (do mnie)

Nie ważne co robiłem, to zawsze miałem widownię (ej)

Wszystko co robiłem, zawsze było ze mną zgodne

Ludzie mają to do siebie, żeby oceniać pochopnie

Też mam do tego tendencję, bo wyglądają podobnie

Czasem przydałby się kaftan, nie wiecie zbyt wiele o mnie

Teraz palę się jak nafta, więc lepiej nie igraj z ogniem

Teraz skupiony na zyskach, których nie znajdziecie w aktach

Między nami dystans, nie wejdę głębiej do bagna

Wchodzę do niej jak dentysta, zostaję w mordzie jak afta

Słyszałem co puszczasz z pyska, nic z tego nie jest na faktach

Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem (jest doktorem)

Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole (dole)

Paki zostawiły zyski ogrom wrogów, paranoje (noje)

Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie (nigdy)

Nie dam ci nazwiska skoro jestem koneserem

Bo to chyba jest normalne, ile mam tyle używam (jestem koneserem)

Ona kiedy wbije szybko zajmie się deserem

Coś pogada, zjara bata, no i wypad

Zaczyna się zabawa kiedy klocki to nie LEGO

Moje ziomy jak od Quebo, lepią haszysz tak jak Play-Doh

Coraz większe możliwości, nie wiem co ułożę z tego

Toczę swoje D jak Diego, ze mną parę głów i niebo, wow

Znowu jestem za daleko i chyba mnie nie usłyszysz (nie usłyszysz)

Nigdy nie wrócę do tego, więc powiedz mi na co liczysz (na co liczysz)

Lepiej trochę się uspokój, bo widzę, że ledwo dyszysz (ledwo dyszysz)

Wiem, że dzwonił na policję, a niby był tu najwyższy

Dragi zostawiły blizny, ziom myśli, że jest doktorem (jest doktorem)

Zbyt wiele bliskich osób skończyło na samym dole (dole)

Paki zostawiły zyski ogrom wrogów, paranoje (noje)

Obiecałem to bliskim, nigdy mnie to nie pochłonie

(Z nikim nie chcę gadać, wszystko przekładam na mic'a)

(Myśli w mojej głowie, rozjebane jak mozaika)

(Bardziej pojebany, im głębiej wejdę do bagna)

(Każdy ma swoje demony, ja moje trzymam na barkach)

BLIZNY de Pako/Friz – Letras & Covers