menu-iconlogo
huatong
huatong
avatar

6 Rano

Sobota/Kabehuatong
niac_gorumhuatong
Lời Bài Hát
Bản Ghi
Gdy wstaje słońce, to mieszam wódkę z Red Bullem (ey, ey)

Nie mam sąsiadów, bo jebie na klatce buchem

Jak patrzę w tył, to sprawdzam czy nie ma kurew (nie, nie, nie)

Dziabię nad ranem, bo towar najwięcej waży o szóstej

Gdy wstaję rano, to mieszam wódkę z Red Bullem

Nie mam sąsiadów, bo jebie na klatce buchem

Jak patrzę w tył, to sprawdzam czy nie ma kurew (nie, nie)

Dziabię nad ranem, bo towar najwięcej waży o szóstej

5:30 na zegar, pobudka zagrała

Znowu nie śpię, nie dowierzam, że leżę na przypałach

Okno, drzwi, judasz, namierzam, psów nie ma na radarach

Wypchany po sufit sezam, kilka stów na regałach

Boli brzuch i trzeci szlugi siada na słuch (już są za drzwiami)

Blanta buch schodzi do nóg, to cień czy duch? (Są pod oknami)

Czas spłacić dług, ojczyźnie dług za hajs (nieopodatkowany)

Każdy dźwięk i każdy ruch kończy się drgawkami

Klapa w kiblu podniesiona, żeby naraz spuścić cały towar

Japa blada, jakbym konał, to czym będzie dzisiaj losu kowal

Łeb wybucha - supernowa, jutro będzie znowu tak od nowa

Lepiej szybko sklepię pora, może to ostatnie mówi głowa chora

I stoję w tym oknie tak może ze trzy godziny

Pojeb, psychiczny wrak, krok do rośliny

Siódma, już wracaj spać, głos mojej dziewczyny

Rzuć to w pizdu kurwa mać, bo się nigdy nie wyśpimy

Gdy wstaje słońce, to mieszam wódkę z Red Bullem

Nie mam sąsiadów, bo jebie na klatce buchem

Jak patrzę w tył, to sprawdzam czy nie ma kurew (nie, nie)

Dziabię nad ranem, bo towar najwięcej waży o szóstej

Gdy wstaję rano, to mieszam wódkę z Red Bullem

Nie mam sąsiadów, bo jebie na klatce buchem

Jak patrzę w tył, to sprawdzam czy nie ma kurew (nie, nie)

Dziabię nad ranem, bo towar najwięcej waży o szóstej

Do moich braci na streecie, łączę się w bólu

PDW każdemu bandycie i łączę się w bólu

Sześć zero, życzenia na bicie, siadajcie na chuju

A tym co wpadają o świcie, pogramy na gulu

Trzymajcie się ludzie w niewoli, niech każdy wie

Po której stronie ma serce, już bardziej się nic nie spierdoli

Jeśli już wiesz i wyłapałeś swą pengę

Tam czas u was leci powoli, to nie za czyny, a za konsekwencje

Tym co na wolności w pogoni, to do nich wysyłam piosenkę

Szósta rano za pętlę i dzień w dzień fabryka wrzodów

W garażu marzy się Bentley, twój cień w dzień ma tonę chorób

Na szyję zarzucić chcesz pętlę, lecz sens wiesz, to essa do przodu

Do bliskich masz tylko pretensje, tak już z byle powodu

Uważaj na wrogów, tych nawet prawilnych

Bo chętnie gwóźdź wbiją do trumny, kominy już w progu

Nie znajdą nic w domu, no cóż, już możesz być dumny

A ten chujoza co doniósł, chuj w ryj mu no i na imię

Zapewnić masz nie tylko dochód, lecz jeszcze spokój rodzinie

Gdy wstaje słońce, to mieszam wódkę z Red Bullem

Nie mam sąsiadów, bo jebie na klatce buchem

Jak patrzę w tył, to sprawdzam czy nie ma kurew (nie, nie)

Dziabię nad ranem, bo towar najwięcej waży o szóstej

Gdy wstaję rano, to mieszam wódkę z Red Bullem

Nie mam sąsiadów, bo jebie na klatce buchem

Jak patrzę w tył, to sprawdzam czy nie ma kurew (nie, nie)

Dziabię nad ranem, bo towar najwięcej waży o szóstej

Nhiều Hơn Từ Sobota/Kabe

Xem tất cảlogo