menu-iconlogo
logo

Motyle

logo
Letras
Nie wiem, nie mogę być pewien niczego

Jak znaku zodiaku przez wszystkie te lata

Nagle mi NASA chłodno uświadamia

Że nie jestem lew, diagnozują raka

Zwiększam ubytki po różne używki

To mimo, że słodkie jak w Nepalu miód

Ścinają kadry szerokie na chwili

Jak mama Xaviera Dolana, no cóż

Mam tylko nadzieję, że skończę tą płytę

Bo czasem myślę, że nie zdążę, man

Spuszczone głowy tych typów po fachu

I z rapu się przemianują na Shoegaze

Siedzę z Aprilem po nocach

Bo znowu wygrzebałem sampel

Piętnaście minut i młody daje mi próbkę, że nie zasnę

W głowie mam wiadomo kogo

Najchętniej napisałbym kolejny o niej

A gonią terminy ze sklepu i priva

I pewnie popołudnie spędzę na poczcie

Osiemdziesiąte lata mam w głowie

Goonies gdzieś na starej taśmie

Po dwa tysiące Ci ludzie się rodzą

Nie wierzę, że to się już dzieje naprawdę

Okej, okej, okej, okej, okej, okej!

Byłem za rogiem by skończyć na squacie

Lub nie w moim życiu w chujowej robocie

Nigdy nie nagrałem numeru w studiu

Chcesz, chodź pogadamy o kreatywności

Cenię to moje Wakaliwood durniu

Od dołka jak Will po biurowce w Wall Street

Nie mam nic do piekła bram

Nie mam nic do nieba szat

Moi ludzie wylądują po dwóch stronach krat

Nie mam nic do twoich zmian

Nie mam nic, że wciąż ten sam

Rzeczywistość czasem silniejsza niż fikcja, brat

Nie mam nic do piekła bram

Nie mam nic do nieba szat

Moi ludzie wylądują po dwóch stronach krat

Nie mam nic do twoich zmian

Nie mam nic, że wciąż ten sam

Rzeczywistość czasem silniejsza niż fikcja, brat

Na pewno bym teraz nie umiał zabiegać

O pracę swobodnie jak Ewa, no tak

All my ninjas independent ninjas! That part!

Wybij to z głowy jak Whiplash

Robię co chcę i to każdego dnia

Delty od płaczu na gębach, man

Ścieram te szlaczki, nie pękam, wiesz

Anioł i diabeł na ramionach siedzą

Ale podpowiedzi mam wykorzystane

Obaj panowie z fochami dziś na mnie

Posłuchałem tego pomiędzy zwyczajnie

Jak byłem mały to nie wiem dlaczego

Lecz mega bałem się motyli

Dziś kocham jedną, jest jak ogród, który od nich błyszczy

Urodzony w lipcu, a wolę zimę

Jestem typem bez parasola w Londynie

Typem, który patrzy na gwiazdy

I w ogóle nie widzi waszej nieskończoności

Ma klaustrofobię

Niby zrobię rap, a i tak powiedzą "sztuka"

Bujam się na krawędziach, a na piasku nie chcę upaść

W Amazonce stracę tlen, dookoła stand up a ja smucę się

I siedzę, brakuje siły jak budzę się

Gdzie jest ta regeneracja?

A czuje, że mogę wszystko, gdy od ciała nie mam poparcia

Trzymaj, to mój nowy adres, naprawdę

I szukaj człowieka, nie domu i ulic

Trafisz tam kiedyś jak zgubisz się nagle

Samotny, mimo że obok ciebie tłumy

Nie mam nic do piekła bram

Nie mam nic do nieba szat

Moi ludzie wylądują po dwóch stronach krat

Nie mam nic do twoich zmian

Nie mam nic, że wciąż ten sam

Rzeczywistość czasem silniejsza niż fikcja, brat

Nie mam nic do piekła bram

Nie mam nic do nieba szat

Moi ludzie wylądują po dwóch stronach krat

Nie mam nic do twoich zmian

Nie mam nic, że wciąż ten sam

Rzeczywistość czasem silniejsza niż fikcja, brat

Motyle de Deys - Letras y Covers