menu-iconlogo
logo

Zamknij oczy

logo
Letras
Przyspieszenie, setka i zaraz kolejne trasy

W tej dziedzinie to jeżdżę Bugatti

Popatrz w szybę jak schodzą się światy, zmieniają daty

Chcesz mnie, mimo że nie jestem bogaty

Ale słyszałaś moje wszystkie tracki

Pamiętasz wersy o niej, nic poza tym

Mówisz "weź o mnie napisz"

Lubisz szybką jazdę, więc zostawiasz zbędny ciężar

Gdy śpiewasz jak arie swoje alibi

Na hangout znikasz, a twój partner wie tylko gdzie mieszkasz

A reszty nie zna, bo był zajęty tą suką

Widzisz, że świeci się rezerwa

Ale dziś to nie znaczy nic

Zemsta machinę napędza

Ze mną mogłabyś zjechać Australię dziś

Mimo, ze padnie ta bestia w tobie

Odpinasz pas, znowu witamy, sufit

Odcina nas, ostatnie krople skruchy

Mała, tańcz, świeć jak jedna z miliona gwiazd

Tylko tu i teraz, bo jutro to nas nie kupi

Bo jutro to nas nie kupi

Bo jutro to nas nie kupi

Nie, nie, nie

Bejbe, nie chcę znów obiecywać ci, że nie będzie jak przedtem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem, szeptem, szeptem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem

Bejbe, nie chcę znów obiecywać ci, że nie będzie jak przedtem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem, szeptem, szeptem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem

Chcesz?

Nie... Chyba nie (chyba nie, chyba nie, chyba nie)

Próbuję nie, ale kiedy się skradam w taki dzień

I czuję samotny jak ten pies, któremu oddałem swój obiad, bo nie chcę jeść

To wątpię, że cokolwiek co zrobię to będzie złe

Bo chyba ja jestem złem utożsamianym za często z "fajnie jest"

Ale skrajne poglądy nie zatrzymają moich łez

Dławię się, jest czwartek, a w sobotę gramy fest

To pojebany sen jest

To "nie damy się" to tylko garstka

By się nie poddać, nie zabić, nie zachlać, nie spalić ze wstydu

Wiara wielkości jest naparstka

Wróć do domu, to namiastka

Gdy znowu szukam spokoju

W twoich oczach w moim pokoju

To daje radość mi jak gwiazdka

Zerwana dla dziecka z nieba

My mamy sojusz

Jesteś dla mnie jak Alcatraz

Nikt nie postawi się tej armii

Jebać rządy i wszyscy marni

Zimne spojrzenie, sprane trampki

Trzymam za rękę swoją Barbie

I ciągle się śmiejemy; Eddie Murphy

I życzą nam żebyśmy byli martwi

Ale za dobrze znam to miasto i jego zakamarki

Jest śmieszno-strasznie; Garfield w Martyrs

Cienie szansy, ale twoje źrenice są jak skarby

Twoje usta to kolejne frazy mojej mantry

Lubię jak mówisz głupstwa i gubisz fanty

I choć lubię jak się wkurzasz, nie krzycz na mnie, odkryj karty

Pozory stylu, to tamte lalki

Nikt nie wie kim się staję gdy zagrzewasz mnie do walki

A za dużo powrotów na tarczy

Ty nie masz nikogo, a mi chyba wystarczy

Już tych brudnych spelun w których zgubiło się wielu

Obłoki dymu, brudne lampy

Choć do mnie, mała

Nie znam tej szmaty

To, że do mnie pisała to Instagram, nic poza tym

Widziałem całe życie tej nocy

Tego nie było, zamknij oczy

Bejbe, nie chcę znów obiecywać ci, że nie będzie jak przedtem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem, szeptem, szeptem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem

Bejbe, nie chcę znów obiecywać ci, że nie będzie jak przedtem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem, szeptem, szeptem

Ale zrobię to... szeptem, szeptem, szeptem

Pierdolić cały świat

Nigdy nie znali nas

Czytam to z ruchu warg

Gdy patrzysz na mnie i wciskasz gaz

Pierdolić cały świat

Nie chcemy już go znać

Oczy zamyka mgła

I nagle gasną światła wielkich miast

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz

Polej, przechyl, powtórz