Uuu
Świateł miasto
Gdzie tak bardzo dziś upalnie, chciałbym żyć normalnie
A nie tylko w świecie tkwić, jakby w sieci wić
By uwolnić się z tych nici, które utkał byt
W którym czekam znów na karmę, żeby w pierś się bić
Za to, co nieodwracalnie jeszcze spieprzę dziś
Żeby móc się wzbić i pokonać myśli czarne, a to przecież dla mnie nic, bo
Tyle wiosen, lat i zim tu przetrwałem w tym pieprzonym mieście, sny są nietrwałe
Trzeba być ze skały
Ale jeszcze wstanę, to nie zmartwychwstanie
Wiem to, bo sto razy w nim umarłem, ale nie na stałe
Wtedy długo spałem, a to, czego bałem się, mam pod skórą
Nie przykryje tego żadną (uuu) drogą furą, żadnym supercarem
Chodzę w sercu z dziurą, tak jak po postrzale
Sto razy już umarłem, może znowu dziś, zanim wzejdzie świt, zanim wstanę
Rozśmieszysz Boga, mówiąc mu o planie
Panie, to nie piosenka, to wołanie
Świateł miasto
(Miasto)
Uuu
Świateł miasto
Gdzie tak bardzo chłodno, na biegunie bez emocji śpi sumienie i godność (tak)
Zabija mnie co dzień albo je tłumię, by nic nie czuć w tłumie
Pustką sobie napycham kieszenie (tak)
Mało rozumiem, nie czuję
Westchnienie do czasów, gdy zachwycałem dniem się
Zdziwienie - potrafiły radość dawać chwile (uuu)
Dzisiaj porozrywanych cząstek elementarnych nie skleję
Taka kabała, niech się dzieje
Zostaną strzępy, stracą znaczenie słowa, łzy rozpuści wielki błękit (tak)
Jedyna prawda śpi niewinnie w jej oczach, w jej śmiechu, bo sens jest zaklęty w człowieku (tak)
Reszta to proch i pył — zupełny banał
W piasku pradawny posąg, co przechodniom się kłania
"Ozymandias" — król królów (uuu)
Dzisiaj odzyskałaby znaczenie
Choćbyś krzyczał do Pana (krzycz)
To nie piosenka — byle do rana
Świateł miasto
(Miasto)
Świateł miasto, uuu
(Miasto)
Uuu, uuu, u-u—
Uuu