menu-iconlogo
logo

Marsz, Marsz

logo
Şarkı Sözleri
Wbijam tam z grubej rury

Upijam się, mówię bzdury

I zaraz dostanę mandat, bo warczy ten kundel bury

Funkcjonariusza widzę

Co łypie ze suczej fury

Bo widział jak tańczę w kroplach deszczyku z tej rudej chmury

Drga mi grdyka

Nie słyszę, bo gra muzyka

Te dziewki ciagną te kreski

Nie wspomną o Mazowieckim

Me serce znów za mną tęskni, bo znowu te lufy łykam

I całe od kul dziurawe i jak Rambo kuśtykam

W tym mieście nikt już nie tańczy

W tym mieście tango to frykas

Panowie owocowi chcą bananem mango dotykać

Gardło nam usycha po narkotykach

Każdy się z czartem i niefartem i ze szklanką boryka

Biały proch ci leci na czarne szpilki

Pewnie wciągasz biel, jak kiedyś wciągałaś Big Milki

Jestem tu, powiedzieli mi, że wyszłaś o pierwszej

A twoje usta się błyszczały jak lipcowe czereśnie

Ciebie znowu nie było

Gdybyś nie istniała, miastu by wygodniej się żyło

Jestem tu, byłem tam, zresztą w sumie, kto nie był?

Jest tu cała WWA, z wyjątkiem ciebie

Jestem tu, byłem tam, poszłaś z koleżankami

Na tych nogach, które ja nazywam karabinami

No to marsz, marsz

Marsz, marsz, marsz

Szukam cię po shot-barach

Z dziewczynami wyglądacie jakbyście były na Oscarach

Ja i koledzy oświadczymy wam się od zaraz

Choć stanowimy pewnie jakąś bandę ciot dla was

Wiążesz włosy w cebulę

I pewnie świat cię denerwuje jak Alutka Jędrulę

Pewnie cię bolą oskrzela, a teraz dymem je czule

Opatuliłaś i zamawiasz sobie wódkę z Redbullem

Latacie po mieście jak Bójka, Bajka, Brawurka

Dźwigając swoje atrybuty: wóda, szampan, bibułka

Dzika jak pustynne kresy, stepy, tajga i dżungla

A twoje rzęsy wobec mężczyzn są jak łańcuch dla kundla

Szukasz zapalniczki, ja bym dał ci ogień

I nękał wzrokiem jak proboszcz, który gwałci Bogiem

No, mon dieu, wciąż kochasz mnie, ja w to nie wątpię

Chociaż w zeszły piątek przecież poszłaś za tamtym Piotrkiem

Ciebie znowu nie było

Gdybyś nie istniała, miastu by wygodniej się żyło

Jestem tu, byłem tam, zresztą w sumie, kto nie był?

Jest tu cała WWA, z wyjątkiem ciebie

Jestem tu, byłem tam, poszłaś z koleżankami

Na tych nogach, które ja nazywam karabinami

No to marsz, marsz

Marsz, marsz, marsz

Lubisz muskulaturę

Gestykulujesz, jakbyś znów zdawała ustną maturę

Gdy ciebie widzę momentalnie zamiast mózgu mam dziurę

Chce z tobą chadzać po knajpach, zamawiać kuskus na spółę

Potem w nocy się kochać i rano zamawiać pizzę

Bo jestes fajna i dobra, tylko że w złym towarzystwie

Wolicie koksować w loftach, my raczej browar przy Wiśle

Może cię pojmam i koszmar ci zrobię, żeby się przyśnić?

Okej, za daleko

Ale chyba się zatrułem znów nóżkami z galaretą

Jutro będzie masa Ibupromów, potem kawa, mleko

Ale póki mogę się na nogi dzisiaj stawiam setą

Gorzka ruda chmura znowu kropi

Zastanawiam się robisz i gdzie teraz stawiasz kroki

I dlaczego mi nie odpisujesz, kurwa, błagam odpisz

Nagle jesteś, rzucam setką gdzie popadnie

Bo nie zdążę jej dopić

No, i

Butla się tłucze o chodnik

Idzie jakaś para do taksówki, chyba to Grosik

A ty się drąc w niebogłosy do chłopaka podchodzisz

I krzyczysz coś, co sugeruje, że się znacie z przeszłości

Ile minęło sekund? No, maks trzy

On bierze tamtą drugą i ją rzuca do taksy

To jest jest ten cały Piotr? Kurwa mać, jestem tak zły

Rzuciłbym butem w ciebie gdyby to nie były Air Maxy

Tragicznie zakochana

Pocieszyłbym cię ale muszę iść do domu żeby chlać do rana

Nie chodzi o to że kochasz w jakichś innych panach

Ale w tej szui, która miastu znana

Dramat

Byłem tam, zresztą w sumie, kto nie był?

Jest tu cała WWA, z wyjątkiem Ciebie

Zabawa, gospodarze obiecują dobry nastrój

Muzykę prima i obecność dziewczyn większą niż zazwyczaj