Leżę obok ciebie w niebie
Jesteś doskonała mała, kochamy się, w gniewie mnie rozpalałaś cała
Uderzasz mnie, ja oddaję ci, walczymy, wiem
Ocieram łzę, bo ci płyną łzy, pieprzymy się
Kochałaś to, kiedy brałem cię jak dziwkę
Uwielbiałaś go, lizałem ciało soczyste, doskonale znałem je
Nie potrzebowałem mapy
Na zawsze chciałem ciebie, nie przestawałem marzyć, ale
Kochanie, to ja koszmar
To nie tak miało być, ale los chciał
Więc ty
Nie zasypiaj, bo nadchodzi zmierzch
Jeśli ja pierwszy zdechnę
Będę czekał na ciebie, suko, w piekle
Bo tam
Przecież moje miejsce jest
Każdy zły czyn, każde słowo to wbijany nóż
Wiele bym dał dziś z tobą legły plany cóż
Oni żyli nami, tylko nie my sami tonę
Zrujnowani, zakłamani, zakochani koniec
Siedzę sam, trzymam twoje zdjęcie, rzygać się chce
Ból brzucha mam, rzygam, wyrzygałem cię
Bardzo cię kochałem, teraz szczerze nienawidzę
Kiedyś byłaś ideałem, już nie wierzę, dalej idę, i
Kochanie, to ja koszmar
To nie tak miało być, ale los chciał
Więc ty
Nie zasypiaj, bo nadchodzi zmierzch
Jeśli ja pierwszy zdechnę
Będę czekał na ciebie, suko, w piekle
Bo tam
Przecież moje miejsce jest
Nienawidzisz mnie, jesteś taka śliczna, gdy się złościsz
Chodź tu, chce cię pieprzyć, moja dziwka bez litości
Jesteśmy chorzy, zagubieni w tej naszej miłości
W ramionach hipnozy zatraceni podnieceni sprośni
Nie wiem, po co tyle ran, tyle gniewu w nas
Nie wiem, po co tyle zła, życie w cieniu łask
Zadaliśmy ranę, – przegraliśmy, zrozumiałem
Znam cię doskonale, chociaż nigdy cię nie znałem
Kochanie, to ja koszmar
To nie tak miało być, ale los chciał
Więc ty
Nie zasypiaj, bo nadchodzi zmierzch
Jeśli ja pierwszy zdechnę
Będę czekał na ciebie suko w piekle
Bo tam
Przecież moje miejsce jest