menu-iconlogo
logo

Freon

logo
Letras
Joł

Później leżą patrząc w sufit, to spółka w takich bajkach

Szlugi, potem drugi, kółka z Lucky Strike'a

Na podłodze sterta ubrań, majtki, kurtka, Nike'i, lycra

Na budynku naprzeciwko mruga i wkurwia napis "Night Club"

Ciemność i ten neon, powietrze mroźne jak freon

A ten klub nocny naprzeciwko nosi nazwę "Kameleon"

One to najczystszy seks jak SZ Alfa Romeo

Powinni o tym uczyć w szkołach, kurwa, dam program liceom

Setki myśli pędzą, a pot w sól wystygł

Oddychać mogą ledwo przez zszargane od kół zmysły

Stan, który osiągają tylko ludzie sobie tak bliscy

Na ustach mają swój smak ostrzejszy od Harissy

Szept - nic nie mów, zostań, nic nie mów, zostań

Ubiera się bez słowa, jak wyjdzie w to miejsce, przyjdzie znów otchłań

Uczucie pożera, więc lepiеj je zabić

Tłum przed klubem wzbiеra, jak je do rozstań nienawiść

Słony kęs, trzepot rzęs

Krzywe palce, chciwie chcę

Ściany wnętrz, potok łez

Umrę w płaszczu twoich zdjęć

Spotykają się po latach, jak to w takich bajkach

Gra, George Michael, szlug, ale jointy najpierw z Lucky Strike'a

Pamiętają - sterta ubrań, majtki, kurtka, Nike'i, lycra

Tylko w budynku naprzeciw dumnie mruga napis "Fight Club"

Są znów tak uparte, idą bez słów tam na parter

Traktując życie znów tak samo jak swój strach - półżartem

Chcą być znów razem, szeptać słowa znów tak jak mantrę

Mieć lekko usta otwarte i ślady na skórze wytarte

A teraz jak najprościej - oddech, pościel znów pachnie wanilią

Znów nie proszą, powiedz, nie znając swych tak nazwisk, jak imion

Znów świat je nienawidzi, jak chcą to niech zabiją

Trupy niech spalą, zatem ich zdrowie Rakiją

Wstyd na bok, płyń jak noc w swoim rytmie, na przekór

Bez libret, bez reguł, bez Victoria's Secret, bez stresu

W ten wieczór oszukać codzienności swej blichtr

Milczeć jak płomienie, w ich tle być znów enfant terrible

Słony kęs, trzepot rzęs

Krzywe palce, chciwie chcę

Ściany wnętrz, potok łez

Umrę w płaszczu twoich zdjęć