menu-iconlogo
logo

Napad na bankiet

logo
Letras
Wczoraj na premierze kicksów o mało nie miałem końcowych napisów

Świętowali to co zwykle, reaktywacja modelu z nineties'ów?

Wbiło tu paru raperków, paru lokalnych Travisów (yeah, yeah)

Kociaki sterczą w futerku węsząc w poszukiwaniu gratisów (straight up)

Wbiło tu parę Rubensów, zagorzałych alkoholików

Duże dupeczki - ich świętość, skandują "Santo subito"

Zobacz jak parkietem trzęsą, ale tańczą nie do bitu (nah)

Moda to bożek wstrętny, a my stado neofitów

Wojtek chyba się po Wawie buja

Nie odbiera telefonu, wali w chuja (prr)

Za to Oskar bawi się jak Kaligula, pije wino i przy kiblach pali skuna

Typek, co ma Balenciagi sweter opowiada, że jest Karlem Lagelferdem

A ci ludzie nie śmierdzą cebulą, owszem

Za to wali z japy tanim camembertem

Nagle słyszymy strzały (prr), obok bufetu huki

Wali w żyrandol wariat, błyszczy mu w ręku Uzi

Zaczyna rabować śmietankę, zna nas z Pudelka, głupi

Zabiera nam Pradę, diamenty, Versace, komórki, t-shirty, Supreme

Napad na bankiet zniknął jak za dotknięciem różdżki

I chuj w te fatałaszki, kto naszą czujność uśpił?

Stoimy milcząc nadzy, niby zwierzęta z dżungli

Paradoksalnie bardziej ludzcy, tak śmiertelnie równi

Nie jestem zły, życie nauczyło mnie zła

Nie jest mi wstyd, życie nauczyło mnie brać

Bierz i milcz, życie nauczyło mnie kraść

To nie jest film, życie nauczyło mnie grać

Tym sam stoję klubie

Czekam aż ktoś się spruje, mówię polej tu dwie

Barman sto serwuje i obserwuje: kasztan, ty, w mordę Clooney

Błyszczą jak Blu-Ray jego złote tróje

Z ósmym świata cudem w ślinę uderza Rubens

Od aut youtuber z rudą wali Bruder

Jest ten od chuj wie od kogo, kurwy nie lubię

Jest dwie po drugiej, więc ledwo mówię

Nagle wbija jakiś psycho cast, na głowie komin i moro kapota

Jego pikolaki lśnią jak kołpaki, oślepił mnie, zostałem w blokach

Ma w dłoni Uzi, w drugiej łuski

Mija młodego Zanussi

Patrzy na biednego Taco celując mu w sam środek trzustki

Kurwa, nie czas na homilię, baza wraca mi jak Kevin w wigilię

Jak mnie zabije to postawcie lilię, pierdolę ruszam ratować familię

Przez głowę przelatuje życie jak skany

Miałem mieć panny, rodzinę, i plany, i walę go na łeb

A łeb ma twardy, a spod kominiary słyszę: "pojebany?"

Nie jestem zły, życie nauczyło mnie zła

Nie jest mi wstyd, życie nauczyło mnie brać

Bierz i milcz, życie nauczyło mnie kraść

To nie jest film, życie nauczyło mnie grać

Dostaję w pysk, wpadam w stolik

Mocna bomba, ryj mnie boli

Łupie krzyż, ściągam komin

Wciąż zdziwiony, ile on tam stoi?

Co ty kurwa robisz? - Kurwa, sorry

I weź go, kurwa, wpuść na salony

Chwilę wcześniej staję rangem, pod głównym wejściem wbiegam na schody

Uzi w ręce, styl wojskowy, balaclava, samara w dłoni

DJ progresywny lub chujowy rozpierdala jak alarm głowy

Pół na pół przebrani oni za gwiazdy rapu i ofiary mody

W chuj swobody, brak oporów, podłapały grę w napad mordy

Duży dystans, łapią klimat i wrzuca każdy fanty sam do torby

Futra, zegarki, karty, iPhone'y, La Broone'a majtki, czapki, banknoty

Ewidentnie pomysł dobry, zajarali się przebraniem

Pięknie jak w dziewięćdziesiątych kroję dalej, co za balet

Mam już nago całą salę, muszę Taco jakoś znaleźć

I wychodzi z kibla Oskar i uwala mnie nagle tym strzałem

Pojebało cię, nie masz lepszych żartów?

Sam podbiłeś z Uzi w ręku

Nie mówiłeś, że to bal przebierańców?

Kurwa, tak, z modowych kręgów

A, nie ztrybiłem tej ironii, w sumie niekulawa heca

Na waleta stoją oni jak w tańcu nowym drżą na parkietach

Na samary, wzrok na siebie, na nich (o człowieku pewnie)

I zrywamy się z fantami zanim ktoś tu się zetnie

Nie jestem zły, życie nauczyło mnie zła

Nie jest mi wstyd, życie nauczyło mnie brać

Bierz i milcz, życie nauczyło mnie kraść

To nie jest film, życie nauczyło mnie grać

Napad na bankiet de Sokół/PRO8L3M/Steez83/Taco Hemingway - Letras y Covers