Na ulicach niezły Meksyk, Meksyk
Łamią moralny kręgosłup dla pierdolonych pieniędzy
Pisze wersy, wersy
Opisuje świat zepsuty pełen rozpaczy i nędzy
Jak kaliber ciężki kolejna zwrotka
Nie wiesz co nagram co za rogiem spotka
Nigdy nie wiadomo co przyniesie los da
Ale każdy chce by zgadzała się forsa
Rolls Royca nie wielu dorobiło się na chodniku
Uważaj co robisz i na siebie byku
Myśl o wyniku, po co tyle krzyku
Czasem nie warto narażać się mordo
Lepiej na minusie niż tracić wolność
Po drugiej stronie wolno płynie czas
Co jest ważniejsze rodzina czy hajs?
Nie wódź nas na pokuszenie, na ulicach martwy królu
Tu gdzie niе trudno o przypał, kiedy przyparci do muru
Gniazdo bólu jest na co drugim kwadracie
Rzadziеj kwiaty niosą mamie
Częściej flakon biorą tacie
A na etacie nikomu się nie chce
Dlatego wolimy pobrudzić ręce
Jak każdy na ziemi my też chcemy więcej
Ale pamiętamy by zachować serce
Na ulicach niezły Meksyk, Meksyk
Łamią moralny kręgosłup dla pierdolonych pieniędzy
Pisze wersy, wersy
Opisuje świat zepsuty pełen rozpaczy i nędzy
Wokół mnie w chuj naciągaczy
Czuje się jakbym wbijał na festyn
Jestem za dobry jak na takie czasy
Bo nawet obcym daje mega wersy
Jestem tu z Vincim i Obserwatorem
Chuje zawistni chcą zepsuć renomę
Głąby tylko pasują do łopaty
Więc się nie dziwie że chcą kopać dołek, ej
Nigdzie bym byku nie doszedł
Gdybym sobie na łeb to co mówią wrzucał
To musi być serio ciężkie gówno
Którego nie dźwignąłby nawet Pudzian
Liczę na siebie bo w niewielu ludziach
Widzę oparcie i pasuje mi to
Fałszywe dziwki niech się stąd zawinął
Niczym pierdolone burrito, ej
Wokół mnie Meksyk, kraj niebezpieczny
Idę do celu, nie do celi śmierci
Mogę wam przysiąc, z ręką na piersi
Nadchodzi mój czas, rzuć okiem na sikor
Nieobliczalny jak pijak za kółkiem
Nie przyjmę porażki już prędzej kulkę
Tu nie realne jest jedyne to
Aby przejść przez życie i nie trafić na kurwę
Na ulicach niezły Meksyk, Meksyk
Łamią moralny kręgosłup dla pierdolonych pieniędzy
Pisze wersy, wersy
Opisuje świat zepsuty pełen rozpaczy i nędzy
Meksyk w bani mam jak El Chapo
Tu gdzie żyjemy nie chce mieć miejsca
Meksyk, gdy Cię dorwę szmato
Ruro kasuj ze mną zdjęcia
Mówię to do konfidenta w błędnym kole, jadą po szelest
Jakaś kurwa podaje na mieście mi rękę
A później mi kręci aferę
Różne stany przechodzę jak Meksyk
To te bramy pisały te teksty tu
Tamte dziewczyny to nie są tak piękne już
Mają za mało snu (za mało snu)
Drogi które prowadzą donikąd
Tu gdzie drogi prowadzą do pico
Boże drogi, co powie rodzicom
On zostawił telefon i poszedł w chuj (i poszedł w chuj)
Magneto zajebał nam nerwy ze stali
Stali w bramie, kijana za winklem
I dobrze Ci radzę pochowaj tą zwijkę
Ulica wpierdala na minę (minę)
Nocuje koleżkę i pije (piję) Soplicę z nim
Żalił mi się że się zabije
W kasynie szukałem siódemek
Do dzisiaj to spłacam
Kiedyś miałem tutaj Meksyk
Nie chce tam wracać
Na ulicach niezły Meksyk, Meksyk
Łamią moralny kręgosłup dla pierdolonych pieniędzy
Pisze wersy, wersy
Opisuje świat zepsuty pełen rozpaczy i nędzy